Chardonnay – szczep, który ma więcej twarzy niż niejeden sommelier
O Chardonnay słyszał każdy. Ale ilu naprawdę je rozumie? Jedni je kochają za kremowość i beczkę, inni nienawidzą za to samo. Jedno jest pewne: nie da się obok niego przejść obojętnie. I bardzo dobrze.
Skąd to się w ogóle wzięło?
Z Francji. Jak wszystko, co dobre i trudne do odtworzenia. Miejscowość? Saône-et-Loire, okolice Burgundii i Mâconnais. Chardonnay ma swoje korzenie głęboko w historii – pierwsze zapiski o nim sięgają XVII wieku.
Ale najciekawsze jest to, że przez setki lat mylono je z Pinot Blanc – bo wygląda niemal identycznie. I nikt nie miał odwagi powiedzieć: „ej, to nie to samo”. Dopiero DNA zrobiło robotę – wyszło, że Chardonnay to naturalna krzyżówka Pinota (szlachta) i Gouais Blanc (chłopstwo). Czyli genetycznie: luksus + chłopska wytrzymałość. Idealny mix.
Co można z niego zrobić?
To właśnie jest największy mindfuck w tym szczepie. Chardonnay potrafi być wszystkim. Może być stalowe, czyste jak strumień z Chablis. Może być maślane, dębowe, wręcz ciasteczkowe – jak kalifornijskie klasyki. Może pachnieć jak muscat – serio, w mutacji Chardonnay Musqué.
Nadaje się też do bąbelków – w Szampanii to podstawa blanc de blancs. Włosi robią z niego świetną Franciacortę. Australijczycy potrafią z niego zrobić wino, które wali po zmysłach precyzją. Nie ma drugiego tak elastycznego białego szczepu.
Gdzie to rośnie?
Chardonnay rośnie wszędzie – serio. Od Francji, USA i Włoch, przez Argentynę i Chile, po Mołdawię, Czechy, Izrael, Ukrainę, a nawet Turcję. Nie ma kontynentu, gdzie by go nie uprawiali.
Ale uwaga – samo Chardonnay jeszcze nie czyni z wina arcydzieła. Klucz to klimat, wysokość i ręka winiarza. W dobrych rękach – złoto. W słabych? Cóż... może lepiej zostańmy przy wodzie gazowanej.
Co z niego wychodzi najlepszego?
Najwięcej emocji robi klasyka:
Chablis – stal, kreda, napięcie.
Meursault / Puligny-Montrachet – potęga i elegancja.
Kalifornia – butter bomb z kontrolą (Far Niente, Kistler).
Włochy – Gaja „Gaia e Rey”, Cervaro od Antinoriego – klasy premium z włoską duszą.
Te wina potrafią leżakować latami i tylko zyskują. Jak dobre wspomnienie.
Do czego to pić?
Nie ma lepszego partnera do jedzenia.
→ Świeże: do ostryg, ryb, sałat z cytrusami.
→ Beczka: do pieczonego kurczaka, grzybów, risotto.
→ Musqué: do sushi, mango z chilli, foie gras.
okazji Międzynarodowego Dnia Chardonnay wrzuć do koszyka butelkę, której jeszcze nie znasz. Zrób sobie degustację porównawczą. Albo po prostu nalej do kieliszka i przypomnij sobie, dlaczego to wino zdominowało świat.
Bo może i ma wiele twarzy – ale żadnej fałszywej.
0 komentarz(y)